Jak dolecieć do Armenii z Polski

Ararat. Arki nie ma, ale i tak jest fajnie.


Kochany pamiętniczku,
od ponad tygodnia jesteśmy w Erywaniu. Ogólnie to jesień idzie, bo dziś na przykład było 27 stopni, a wieczorem musiałam narzucić chustkę na ramiona. 

Ale ja nie o tym.

Jeszcze kiedy byliśmy w Polsce, dużo osób miało problem z tym, gdzie my właściwie jedziemy oraz skąd mój mąż jest. Najcześciej rozmowa wyglądała tak: 

- So where are you from?
- Armenia.
- Oh, Romania, beautiful mountains!
- ARMENIA!

Tak że no. Ponieważ do Armenii latałam już w różnych konfiguracjach, daje mi to w standardach polskich coś w rodzaju wiedzy eksperckiej. To znaczy nie daje, bo mam doświadczenie i wiedzę, którą zdobyłam empirycznie, a nie w internecie na forum onetu, ale mimo wszystko spróbuję pokrótce opisać, co, gdzie, skąd i właściwie za ile.

Może zacznę od tego, gdzie leży Armenia. 

Druga gwiazda na prawo i prosto aż do rana, ewentualnie pukać w tylną ściankę szafy.

Nie no, żartuję. 

Wikipedia

Armenia leży w Azji na Kaukazie Południowym. Według Wikipedii. Ale kiedy podacie takie współrzędne Ormianinowi, to pewnie Was nie pobije, ale i się nie zaprzyjaźni. Jeśli na przykład szukacie sposobu na podryw albo po prostu chcecie błysnąć (ja na przykład poderwałam Męża na "Przedwiośnie" i opis pogromu w Baku, przez co teraz jego brat czyta Żeromskiego chociaż prosiłam i ostrzegałam), to lepiej powiedzieć, że Armenia leży na Wyżynie Armeńskiej. Tak czy siak - w Azji.

Żeby wjechać do Armenii wystarczy nam paszport, a po wjechaniu do kraju możemy przebywać na jego terenie przez 180 dni, z czego zamierzam skwapliwie skorzystać.

Chociaż "Azja" i "Kaukaz" brzmią egzotycznie, do Armenii wcale nie jest tak daleko. Do Erywania z Polski lata LOT oraz Ukrainian International Airlines (czyli UIA). Teoretycznie LOT lata zewsząd, ale czeka nas transfer w Warszawie. UIA za to lata tylko z Warszawy. Oprócz tego możemy lecieć do Gruzji, a potem na przykład łapać stopa z Kutaisi lub Tibilisi, ale lepiej poszukać przewoźnika. Dostanie się do Tibilisi raczej nie będzie problemem, a dalej to już trzeba się modlić.



Ja miałam wątpliwą przyjemność latać z UIA i LOTem, a także Wizzairem do Gruzji (Budapeszt - Kutaisi). Przy czym zdecydowanie lepiej wspominam UIA, ponieważ żaden samolot nam się nie spóźnił, a w przypadku LOTu najpierw czekaliśmy godzinę w Krakowie na samolot do Warszawy - LOT widocznie inspiruje się PKP, a potem kolejną godzinę w Warszawie na samolot do Erywania - tutaj już zapewnie LOT wpadł w ormiański "Take it easy time". Przy czym standard lotów we wszystkich przypadkach był porównywalny, czyli praktycznie żaden, chociaż w UIA Mąż miał jakby nieco więcej miejsca na nogi.

No w każdym razie dzięki promocji LOTu mieliśmy dwie godziny gratis.

Ceny biletów są różne, ale z odpowiednim wyprzedzeniem spokojnie da się polecieć za 500 złotych od łebka. Zwłaszcza w przypadku Wizzaira, gdzie za tę cenę będziemy mieli pierwszeństwo przy odprawie, wybór miejsca i bagaż do 32 kg. Tylko później z tym bagażem do 32 kg może się średnio łapać stopa. Nam z około dwutygodniowym wyprzedzeniem udało się polecieć za jakieś 1600 zł. Trochę dużo, ale, jak już wspomniałam, dostaliśmy dwie godziny gratis. Przy okazji odkryłam również, że celnicy na lotnisku są lepiej poinformowani niż pracownicy ambasady, a mój Mąż z tytułu bycia mężem podczas odprawy jest traktowany jak członek Unii Europejskiej. Czyli jednym słowem - jak człowiek a nie tykająca bomba.

A jeżeli chcecie przyjechać do Armenii, ale nie lubicie topiących podeszwy butów upałów, to zdecydowanie polecam drugą połowę września. Ja na przykład rozważam już założenie skarpetek.

Komentarze

Popularne posty